Gdy Ci smutno gdy Ci źle, kup kalendarz, nie daj się
W sumie i łatwo i trudno wyobrazić sobie zarówno lepszy i jak i gorszy od niego, może się przecież stać milion rzeczy które takimi go uczynią: globalnie, lokalnie, personalnie… W szklanej rzeczywistości Europy, w kraju rzuconym między zachodem a wschodem, rozerwanym w rozkroku pomiędzy nowoczesnością a przaśną swojskością, pomiędzy profesjonalizmem a „jakoś to będzie”, pomiędzy trzeźwością oceny a szklanką bimbru, pomiędzy prawem a samowolką, jawą i snem… No właśnie, czarem i wiarą.

…bo to dobry moment na nowy początek
Według dawnej wiary i wciąż kultywowanej przez niektórych tradycji, jutro (tj. 21 grudnia) będziemy cieszyć się z narodzin „nowego Słońca” – jasność przestanie poddawać się ciemności, przeminie najdłuższa noc w roku i tylko patrzeć jak powoli zacznie przybywać dnia. Wszystko co złe w ostatnich 12 miesiącach (a jeśli chodzi o 2020 nie trzeba wielkiego wysiłku by wymienić listę jego przewin i powodów do radości, że będzie już tylko słusznie minionym) pozostanie za nami, nie ma co, choćby z płaczem, ale trzeba iść w nowe, bo tylko ono może przynieść zmianę… Wszystko więc doskonale się składa: już za kilka dni, 1 stycznia, można otworzyć nowiuśki, pachnący farbą drukarską CzaroMarownik i zapisać w nim choć słowo, myśl, marzenie, które będzie przyświecało, czasem męczyło, czasem doprowadzało do łez, ale jednak pchało do przodu, coś do zrealizowania przez kolejny obrót zegara Natury: trudnego, lecz nie niewykonalnego!
Pokaż kotku co masz w środku
A tak całkowicie praktycznie, to znajdziecie tam wszystko co niezbędne w kalendarzu-notatniku, a do tego mnóstwo wiedźmowych smaczków (które są po prostu fajną ciekawostką, nie trzeba uważać się za czarownicę jak z Sabriny, żeby z przyjemnością je poczytać), jest horoskop dla każdego znaku zodiaku (no witajcie Lwy ;)), zaznaczono nie tylko uznane przez państwo święta, ale również te pogańskie, nie tylko z naszego kręgu kulturowego. Oprawa graficzna jest bardzo ok, bo wydawnictwo poszło w kierunku przypominającym dawne astrologiczne ryciny, to o wiele lepiej mi „wchodzi” niż przegięcia w stylu „KAŻDA Z NAS MOŻE BYĆ YENNEFER”. XD Na szczęście nie może.
Potraficie na tyle się zdyscyplinować i zapisywać co macie do zrobienia na każdy dzień? Jesteście typem zorganizowanych czarownic działających według planu czy raczej wszystko dzieje się „na wariata”? Ja chyba nigdy nie zapełniłam żadnego kalendarza, chociaż co roku próbuję i obiecuję sobie solennie, że wedle rad ekspertów od bycia produktywnym i jednocześnie wypoczętym i w ogóle zadowolonym będę notowała co, kiedy, jak i to sprawi, że bla bla bla… cóż, ja chyba nigdy nie osiągnę sukcesu. 😉 Jak jest u Was?